poniedziałek, 5 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 2

Kiedy miałam wyznać mu wszystko co mi leży na sercu poczułam pojedyncze krople na ciele. Pada. Deszcz nie był jakiś bardzo ulewny jednak ja zdążyłam już zmoknąć.
-Nie jest dobrze, jest do dupy!-krzyknęłam przez deszcz do Harrego i znowu się rozpłakałam.
                       

Chłopak nie zastanawiając się poszedł i przyciągnął mnie do siebie, a ja natychmiastowo wtuliłam się w jego tors i zaczęłam głośno szlochać.
-Cśś, mała już jest ok-mówił bardzo kojącym głosem, gładząc mnie po plecach. Trochę mnie to uspokoiło.-Chodź odwiozę cię do domu, bo jesteś cała przemoczona, a po auto przyjadę jutro z tobą.
-Ni-nie tylko nie d-do domu- wyjąkałam. Nie miałam ochoty widzieć się z bratem.
-To pojedziemy do mnie dobrze?-Nie byłam w stanie nic powiedzieć tylko twierdząco pokiwałam głową. Nie miałam siły nawet stawić kroku, co nie umknęło chłopakowi. Podszedł do mnie i wziął mnie na ręce jakbym nic nie ważyła. Posadził mnie na fotelu od strony pasażera, a sam obszedł auto dookoła. Chwilę po tym jak ruszyliśmy kichnęłam. Harry odwrócił, skupioną do tej pory na drodze twarz w moją stronę.
-Będziesz chora-powiedział zmartwionym tonem.-Jak dojedziemy dam ci proszki i położysz się do łóżka dobrze?
-Mhm-tylko tyle byłam w stanie odpowiedzieć.
-A i jeszcze jedno-powiedział nie patrząc na mnie-Mieszkam z przyjaciółmi..-dopowiedział a ja nie wiedziałam za bardzo o co mu chodzi.
-Iii?..-powiedziałam przecierając oczy ze zmęczenia.
- I oni są troszkę... dziwni-powiedział z lekkim niepokojem.
-Spokojnie mojego brata nikt nie pobije.-Uśmiechnęłam się delikatnie do niego. Był to szczery uśmiech.
-Masz piękny uśmiech, powinnaś cały czas się uśmiechać- powiedział a ja poczułam jak moje policzki płoną.
-Dziękuje- mruknęłam tylko nieśmiało. 
Przez resztę drogi siedziałam w ciszy zastanawiając się nad wszystkim. Od kiedy James wiedział o planach Roberta wobec mnie? Dlaczego mi nie powiedział o tym ? Te pytania męczyły mnie najbardziej. Na wspomnienie o mojej byłej miłości znowu łza spłynęła po moim policzku.

Szybko ją otarłam i na szczęście Harry tego nie zobaczył. Po chwili dojechaliśmy do domu  do willi, która była po prostu piękna. 

-No to jesteśmy-powiedział Harry i uśmiechnął się do mnie najpiękniej jak tylko umiał. Nie wiem czy to stosowne, ale mi zmiękły kolana, gdyż nigdy nie widziałam tak cudownego uśmiechu. Odwzajemniłam ten gest. Przy nim tak szybko potrafię zapomnieć o problemach " Tak na pewno, znasz go pół godziny i od razu powiedz, że się zakochałaś... " Pytał cię ktoś o zdanie ?
Podeszliśmy  do drzwi i Harry chwycił mnie za rękę. Zaskoczona spojrzałam na niego, a on tylko się uśmiechnął. Otworzył drzwi i weszliśmy do środka. W połowie długiego korytarza stało lustro. Chciałam tylko zerknąć jak wyglądam, ale szybko tego pożałowałam. Zobaczyłam wiedźmę. Dosłownie. Poszarpane włosy, cała twarz w rozmazanym makijażu, trzęsące się ręce. Stanęłam jak wryta.
-Co jest?-Zapytał zdziwiony chłopak.
-Ja tam nie mogę tak iść!-stwierdziłam oburzona.-Nie mogę bo mi to przypomina o wszystkim..- i znów się rozpłakałam. Harry wziął mnie w swoje ramiona.
-Hazza? To ty?-Usłyszałam głos z głębi domu. Kurwa! Jak ktoś mnie tak zobaczy to chyba ucieknie z piskiem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No to rozdział 2 już macie :) Ja mam nadzieje że się podobają moje wypociny :) jak tak to komentujcie :D no więc ten tego :D macie tutaj Grace i Harrego :D :* SŁODZIAKI !<3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz